Piotr i Karol Ryttel

Wywiad

Piotr Ryttel pisze dla „More Maiorum” od lutego 2016 roku. W głównej mierze zajmuje się historycznymi ciekawostkami, ukazując w ten sposób (nie)codzienne życie naszych przodków, a także w lekki, przystępny sposób opisuje wydarzenia powstania styczniowego. Z jakich źródeł korzysta podczas przygotowywania artykułów?

Czy zajmujesz się genealogią? Czego się dowiedziałeś?

Fascynuje mnie genealogia. Zajmuję się nią jednak w ograniczonym zakresie. Ale wiem, że inni opracowali niejedno drzewo rodziny Rytel.

Ród, z którego pochodzę był bardzo plenny. Gałęzi jest dużo. Rytelowie i Ryttelowie mają wspólne gniazdo na Podlasiu. Do dziś są tam miejscowości związane z Rytelami: Rytele Święckie, Rytele Wszołki,  Rytele Olechny, Wólka Rytelska. Podobno ziemie te nadał władca mazowiecki rycerzom przybyłym z Zachodu za obronę ziem na Wschodzie przed najazdem obcych plemion.

Piszesz bardzo dużo o powstaniu styczniowym. Skąd zainteresowanie tym tematem?

Rzeczywiście, powstanie styczniowe interesuje mnie wyjątkowo. Zaczęło się od tego, że współpracowałem z Marcinem Niewaldą, wprowadzając dane do bazy powstańców styczniowych na portalu Genealogia Polaków. Uderzyło mnie to, że łatwo można dotrzeć do publikacji z lat 1863–1864. To niesamowite wrażenie: znaleźć się w kręgu wydarzeń z powstania, jakby miało się wehikuł czasu. Wszyscy pamiętamy ze szkoły, że lekcje historii nie zawsze były interesujące: te daty, nazwiska, miejscowości do zapamiętania… Dlatego piszę do „More Maiorum” historie z powstania, krótkie, czytelne i staram się oddać w nich atmosferę z tamtych, trudnych dla ojczyzny, lat.

Wyszukujesz również wiele ciekawostek historycznych, mało znanych historii. Skąd czerpiesz taką wiedzę?

 To prawda, że znajduję dużo ciekawostek historycznych, powiedziałbym nawet – rewelacji. Okazuje się, że wiele faktów uległo zapomnieniu. Sam często jestem zaskoczony, trafiając na niespodziewane wiadomości. Można to porównać do poszukiwań genealoga, który nagle spotyka w dokumentach nieznanego mu wcześniej przodka.

Materiały do artykułów to dawna prasa, zwłaszcza dziewiętnastowieczna, oraz różne publikacje z tego okresu. Ciekawe są wydarzenia związane ze znanymi osobami. Jan Matejko był posądzony o antysemityzm, Eiffel uległ korupcji, hrabia Szembek został zamordowany w okrutny sposób – to tylko kilka faktów nieznanych, a może pomijanych? Ujawniając je, chcę wzbudzić zainteresowanie nie tylko tym, co się wydarzyło, ale i otoczką: przepisami prawnymi i panującymi zwyczajami.

Jak się domyślam wiele z tych rewelacji znajduje się w bibliotekach cyfrowych. Co można w nich znaleźć?

Biblioteki cyfrowe to kopalnia wiedzy dla genealoga i historyka. Moja wdzięczność i uznanie dla ludzi wykonujących indeksacje są nieograniczone. Dla kogoś, kto ma jedynie wolne wieczory i szuka materiałów do książki czy artykułów, to prawdziwe dobrodziejstwo.

W bibliotekach cyfrowych, szukając swoich przodków, po wpisaniu nazwiska, można przy odrobinie szczęścia trafić na wiadomość, na przykład o ślubie przodka i to dość szczegółową, choć krótką; oprócz daty i miejsca, kto dawał ślub i gdzie było wesele. Poza tym nekrologi i anonse o narodzinach. Pamiętajmy o tym, że dawniej nie było ochrony danych osobowych. Może się zdarzyć, że napotkamy informację, iż osoba o znanym nam nazwisku była ubezwłasnowolniona, chora psychicznie lub skazana. To, co było dotychczas rodzinną tajemnicą, może wyjść na światło dzienne.

Ponadto znajdziemy w bibliotekach cyfrowych zdjęcia, książki, różne publikacje, można w nich wybierać zależnie od zainteresowań. Krótki poradnik po bibliotekach cyfrowych został opublikowany w „More Maiorum” nr 9(44)/2016.

Co najtrudniejszego jest w pisaniu o historii?

W pisaniu o wydarzeniach historycznych najtrudniejsze jest uporządkowanie faktów. Ponieważ najczęściej korzystam z materiałów z XIX wieku, zderzam się z dawnym językiem, opisy bywają chaotyczne, nieraz na pozór sprzeczne. Kiedyś, pisząc o rozbójniku noszącym nazwisko Malarski, trafiłem na drugiego, tylko o innym imieniu. Obaj działali mniej więcej w tym samym czasie i niedaleko siebie. Już się ucieszyłem, że mam kolejną rewelację, ale okazało się, że to jednak jedna i ta sama osoba. Czyż to nie przypomina poszukiwań genealogicznych?

Wspomniałem o wynajdywaniu materiałów do książki. Właśnie ukończyłem „Historie Kryminalne z XIX wieku”. Ukażą się drukiem, mam nadzieję, że niebawem. Korzystając z publikacji, w których były relacje z procesów i uzasadnienia wyroków sądowych, musiałem zrozumieć dawny język prawniczy. Stosowałem zasadę korzystania tylko z materiałów źródłowych z danego okresu. Unikałem opracowań wydanych obecnie, aby nie ulegać sugestiom. To była żmudna praca, ale wciągająca. Wspomagał mnie w tym trudzie mój syn, który studiował na Uniwersytecie Warszawskim, Wileńskim i Kłajpedzkim.

Mówiąc o wyszukiwaniu ciekawostek historycznych muszę zaznaczyć, że są one środkiem do celu, jakim jest ukazanie obyczajów i atmosfery dawnych lat.

Od 2 do 10000 znaków