Legendy i prawdy
Jak legendy to najlepiej o zbójach. O rozbójniku Antonim, inaczej Wincentym, Malarskim też powstały. W "Historiach kryminalnych. Wiek XIX" jest rozdział o Malarskim, napisany na podstawie współczesnych mu publikacji.
W pierwszej połowie XIX wieku na terenach Kielecczyzny dał się we znaki miejscowej ludności, a zwłaszcza dziedzicom, kupcom i plebanom, zbój Tewel. W końcu XIX wieku zastąpił go Antoni, czasem nazywany Wincentym, Malarski. Wbrew późniejszym opiniom nie był postacią legendarną, istniał rzeczywiście. Natomiast między bajki można włożyć opowieści o jego „Janosikowej” działalności. Zbój to zbój i jego powinnością było bić i łupić kogo się da. Był sprytny, wielokrotnie uciekał z więzienia, czym przypominał niemieckiego rozbójnika Hessela, pewnie jednak nie stosował aż tak wyrafinowanych metod, wyzwalając się z zamknięcia, jak on. Hessel zawsze posiadał przy sobie cały arsenał narzędzi, które chował w głębi swego ciała. Sprzęt miał zapakowany w stożkowym pojemniku, którego kształt pozwalał na umieszczenie w miejscu, na które zarówno język literacki, jak i również potoczny, mają kilka określeń. Malarski stworzył dobrze zorganizowaną bandę. Jako jej herszt, prowadził zbójów na dwory i plebanie, nie oszczędzał nawet chat włościańskich. Stosował metodę haraczu, która dawała mu stały dochód, pewniejszy niż pojedyncze napady. Siał postrach wśród ludności południowych powiatów guberni kieleckiej i piotrkowskiej. Zatrzymywany był wielokrotnie, za każdym razem uciekał. Około 1885 roku zbiegł z więzienia w Częstochowie. Następnie wyjechał do Ameryki, gdzie związał się z dziewczyną żydowskiego pochodzenia, mieszkającą wcześniej w powiecie olkuskim. W krótkim czasie porzucił ją, mówiono nawet, że pozbawił życia. Wrócił, aby dalej uprawiać zbójnicki proceder. Straszono nim dzieci, zyskał miano „miejscowego Rinaldino”. W październiku 1887 roku, po wcześniejszej ucieczce z Piotrkowa, został ujęty w okolicach Olkusza. Jeden z bandy zdradził, podając władzom miejsce planowanego napadu. Chodziło o dom żydowskiego kupca w Pilicy. Kilku strażników ziemskich, wspomaganych przez żołnierzy stacjonujących w pobliżu, czatowało w podwórzu. Gdy zapadł zmrok, Malarski i pozostali zbójcy weszli na dziedziniec. Wywiązała się walka, Malarski i jeden ze zbójów zostali zatrzymani, pozostali uciekli. Malarskiego odstawiono do więzienia w Olkuszu. Tu uwolnił się z kajdan i wygrzebanym w ziemi wykopem usiłował wydostać się na wolność. Złapano go w ostatniej chwili. Malarski otrzymał łącznie osiemnaście wyroków skazujących, krótko jednak przebywał w więzieniu. Powtarzające się ucieczki graniczyły z niemożliwością. Wieziony do dalekich guberni syberyjskich, potrafił uwolnić się w drodze i wrócić tam, gdzie czekali na niego kompani. Podobnie było podczas transportu na Sachalin, wyspę zesłańców. Nieco dłużej przetrzymano Malarskiego, gdy został ranny po potyczce ze strażnikami ziemskimi. W 1897 roku władze gminne otrzymały wiadomość, że w okolicy Lelowa, we wsi Gródek u pewnego włościanina przebywa kilka podejrzanych osób. Udali się tam strażnicy ziemscy. W chacie zastali kilku zbójów i ich herszta, Malarskiego. Wszyscy byli uzbrojeni, nastąpiła strzelanina, zginęło kilku straż‑ ników. W końcu kula dosięgła również tego, który tyle razy unikał kary. Przy zwłokach Malarskiego znaleziono 100 rs, złote pierścienie, akt ślubu i dowód przejścia na judaizm. Oględziny lekarskie wykazały liczne blizny na głowie i całym ciele, ślady po postrzałach śrutem oraz cięcia na twarzy. Okoliczna ludność odetchnęła z ulgą. Co prawda nie wszyscy zbójnicy zostali schwytani, jednak pozbawieni herszta, stali się mniej groźni – do czasu aż pojawi się ktoś, kto zbierze zbójów i wyrobi sobie wśród nich posłuch, ktoś na miarę Tewela lub Malarskiego.
- 0 Komentarze
- Nowy komentarz